28 kwietnia 2024

Miesiąc błyszczący świecami

Jedną z nich trzyma w ręku Matka Boska. Kolejne dwie do gardła przykłada święty Błażej.

40 dni po narodzinach Maryja z Józefem przynoszą maleńkiego Jezusa do Świątyni. Natchniony przez Ducha Świętego Starzec Symeon bierze je w ramiona i nazywa „Światłością na oświecenie pogan”. Zatem Matka Boska Światło wnosi do świątyni, co jest nie bez znaczenia o tej porze roku, kiedy dzień wciąż jeszcze jest za krótki, a ciemność zdaje się dominować.

Więc już w starożytności liturgię tego dnia poprzedzała procesja ze świecami, w której wierni uroczyście wkraczali do świątyni. Na terenach dzisiejszej Francji powstał zwyczaj, że specjalnie przygotowane na te okazję świece najpierw uroczyście poświęcano.

Na terenach słowiańskich zwyczaje Maryjne rozświetliły wierzenia pogańskie. Przyjęło się przekonanie, że oto nadchodzi zapowiedź wiosny. Żywiono przekonanie, że w tym dniu można usłyszeć pierwsze gromy zwiastujące wiosenne burze a wraz z nimi urodzaj i dostatek. Z nieba nie tylko miał padać deszcz, ale również pojawiał się ogień. Ten oswojony, trzymany w ręku miał oznaczać umiar. Dlatego święcone w tym dniu świece stawiano w czas burzy w oknie, żeby pioruny nie wznieciły pożaru, a opady poprzestały na deszczu: by grad nie zniszczył zasiewów.

Najlepiej było odlać gromnicę z wosku wytworzonego przez własne pszczoły. Nie wolno go było żałować: dobrze skręcony knot miał być zatopiony w grubym woskowym walcu o długości przynajmniej łokcia. Gromnicę zapalano nie tylko w czas burzy, ale także przy chrzcie, pierwszej komunii, ślubie wreszcie podczas czuwania przy konającym i zaraz po śmierci – płonąca gromnica miała uchronić umierających od zakusów złego ducha, który w ostatnich tchnieniach być może – jak w przypadku Mojżesza – walczył o duszę nieboraka z samym Michałem Archaniołem.

Gromnica miała właściwości chroniące przed wszelkim złem. Dlatego po powrocie do domu 2 lutego płomieniem gromnicy opalano kosmki włosów na dziecięcych głowach – w czterech miejscach: z przodu, z tyłu i po bokach – by chronić je przed chorobami. Płomieniem gromnicy smalono krzyżyki na odrzwiach do dom i obory, by zachować zabudowania od pioruna i innych nieszczęść. Bohaterką tych rytuałów była sama Boża Rodzicielka Światła Przedwiecznego, której opiece powierzano ludzi i ich mienie.

Tego już chyba nikt dziś nie pamięta: o drugim lutego mówiło się, że to święto nie tylko Matki Boskiej Gromnicznej, ale także Wilczej albo Niedźwiedziej. Dlaczego? Obawiano się w dawnych czasach wilczych watah. Chodzi wilki grasowały raczej na drogach niż w obejściach. Cieszyły się jak najgorszą sławą. Piękna legenda opowiada o tym, jak ludzie wytropili raz samotnego, starego wilka i zaczęli go ścigać, by życia pozbawić drapieżcę. Drogą szła Matka Boska. Wilk do niej przypadł, po ręce zaczął lizać. Więc go Matka Boska płaszczem okryła. Pogoń pędem przeleciała mimo. Na Matkę Boską nawet nie spojrzeli: po co sobie głowę zawracać wędrującą kobietą. Gdy sylwetki myśliwych w dali zniknęły, wilk mokrym nosem trącił dłoń Matki Boskiej. A Ona mu gromnicą tylko troszkę pogroziła, żeby zaś na despet ludziom nie czynił i łagodnym uśmiechem pożegnawszy, każde bezpiecznie poszło w swoją stronę.

A co z Matką Boską Niedźwiedzią? Bo mówiło się, że 2 lutego Matka Boska z gromnicą nad gawrą staje i łagodnym głosem ze snu zimowego niedźwiedzicę budzi. Niech małe misie z legowiska wyprowadzi, w barciach łasuchować nauczy. Niedźwiedzica z gawry łeb kudłaty wystawia i niucha czy wiosnę już czuć, czy jeszcze nie. Kiedy zagrzmi i nieco cieplejszym powietrzem zawieje, niedźwiedzica się przeciąga i ziewa z legowiska z młodymi wychodzi. A kiedy mróz wciąż luty trzyma i śnieżyca kurzy i obraca się na drugi bok i w niedźwiedzim języku mruczy słodko: jeszcze chwilkę pośpię. Wtedy Matka Boska z gromnicą stoi nad gawrą, niczym budzik z funkcją drzemki…

Gdy na Gromniczną rozstaje, rzadkie będą urodzaje
Gdy na Gromniczną z dachu ciecze, zima jeszcze się powlecze
Gdy w Gromniczną pięknie wszędzie, wtedy dobra wiosna będzie
Gdy w Gromniczną z dachów ciecze, zima jeszcze się przywlecze
Na Gromniczną błoto – zima będzie jak złoto
Na Gromniczną mróz – szykuj chłopie wóz
Gromniczna pogodna, będzie jesień dorodna
Gdy w Gromniczną rozstaje, rzadkie będą urodzaje.

Zaraz następnego dnia do kościoła ze świeczkami święty Błażej się wtacza. Najpierw był lekarzem. Potem został pustelnikiem, następnie biskupem. I jeszcze miał w planach męczeństwo, bowiem na rozkaz cesarza-poganina znalazł się w więzieniu. Tutaj zdarzyło się, że rybę podano aresztantom. Jeden z nich, chłopiec jeszcze, jadł tak nieuważnie, iż ość mu w gardle utkwiła. Byłby się udusił niechybnie, gdyby Błażej dawnego fachu sobie nie przypomniał i owej ości mu z gardła nie wyjął. Wkrótce biskupa Błażeja okrutnym poddano torturom, a następnie ścięto mieczem, nam w ten sposób dostarczając skutecznego patrona w chorobach gardła.

3 lutego gromnice są już w domach, a zakrystian szykuje „błażejki”: bierze dwie mniejsze nieco świece i skrzyżowane wiąże kokardką z czerwonej jak męczeńska śmierć wstążki. Potem ksiądz skrzyżowane świece błogosławi, ludzie podchodzą a on trzyma „błażejki” trochę niczym nożyce do żywopłotu i do obnażonych szyi przykłada z modlitwą, by Pan Bóg od bólu i wszelkich chorób gardła zachować raczył.